-
17 wrz 0
17-09-2017
Serdecznie zapraszamy na premierę romsko-niemiecko-polskiego spektaklu
„Tryn Kiereki – Wędrówka w kole czasu | Wanderung im Rad der Zeit”
„Tryn kiereki” oznacza w dialekcie Romów z gór, Bergitka Roma, „trzy koła”. Koło ma wiele znaczeń. Może oznaczać mijający czas albo drogę, którą wspólnie przemierzają ludzie różnych narodowości, nie tylko Romowie w taborze. Dla Śląska, z którego pochodzimy, na którym żyjemy, wędrówki ludów i przesiedlenia, przez które stał się tyglem różnych kultur, miały kluczowe znaczenie.
„Tryn Kiereki – Wędrówka w kole czasu” to spektakl poruszający się pomiędzy dosłownością teatru cieni a wieloznacznością teatru tańca. Aktorami, współtwórcami, ambasadorami swoich kultur są młodzi ludzie z mniejszości romskiej, mniejszości niemieckiej oraz większości polskiej. Tańczą, śpiewają, eksplorują ruch, wyraz gestów, mowę ciała, dźwięku, światła i ciemności. Brzmią piosenki romskie, polskie i niemieckie.
Udowadniają, że te trzy koła można połączyć i wspólnie toczyć życie do przodu.
22.09.2017 – 18.00
Młodzieżowy Dom Kultury nr 2 | Opole, ul. Targowa 12
Eintritt frei
Tryn kiereki. Trzy koła
Koło ma wiele znaczeń. Może oznaczać drogę, którą wspólnie przemierzają ludzie różnych narodowości.
– Koło znajduje się na fladze romskiej, koło ma dla Romów bardzo wielkie znaczenie. To jest koło wozu, a może oznaczać mijający czas albo drogę, którą przemierzają nie tylko Romowie. Koło się toczy, jak nasze życie – mówi Inga Mirga, asystentka dzieci romskich, działaczka kulturalna z Kędzierzyna-Koźla.
„Tryn kiereki” czyli „trzy koła” w dialekcie Romów z gór, Bergitka Roma, brzmi krótko i dźwięcznie. Tak powstał tytuł bardzo szczególnego wydarzenia Międzykulturowego Teatru Cieni. Aktorami, współtwórcami i tłumaczami swoich kultur są młodzi ludzie z mniejszości romskiej, mniejszości niemieckiej oraz większości polskiej na Opolszczyźnie. Po kilku miesiącach pracy z Karoliną Osietzki, teatrolożką oraz tancerzem, aktorem, reżyserem w jednej osobie, Tomaszem Urbańskim stworzyli intrygujący spektakl: Tryn Kiereki. Wędrówka w kole czasu. Wanderung im Rad der Zeit.
Gasną światła. Otwiera się inny świat: taniec, cienie, trzy kultury, historia, przejmująca muzyka. Dożynki, Noc Kupały. Wypędzenia. Czarny Śląsk. Radosny tabor. Tylko koni żal. Kołysanka. A koła się toczą…
Trzy koła, trzy narodowości
Polacy, Niemcy, Romowie: każda narodowość jest tym jednym kołem, może je na swój sposób interpretować. Każdy sposób jest dobry, każdy mówi prawdę. – Koło może się toczyć, ale może się złamać. Kiedy pojawi się kłamstwo, taki kamyk, na który koło trafi, to kiedyś to koło się uszkodzi. Na fladze romskiej jest kolor niebieski, oznacza niebo, i zielony, oznacza naturę. Jeśli to koło toczy się w naturze, w prawdzie, tradycji i szacunku, to nigdy nie trafi na kamyk. Chcielibyśmy w naszym spektaklu pokazać, że te trzy koła można połączyć i wspólnie toczyć życie do przodu – wyjaśnia Inga Mirga. Jej dwie córki biorą udział w spektaklu, przywozi je i kilku innych młodych romskich aktorów na próby do Opola, jest tłumaczką, opiekunką; była pierwszym krytykiem na próbach.
– Stawiam na taki teatr, który pozwala widzowi na szukanie własnych interpretacji. Teatru tradycyjnego nie da się porównać z teatrem tańca, tu widz powinien przez swoje emocje odczytać spektakl tak, jak właśnie czuje, to jest dla mnie piękno teatru tańca. Oczekuję od widza inwencji, zaangażowania swoich doświadczeń życiowych – mówi choreograf Tryn kiereki, Tomasz Urbański.
Teatr cieni ma jeszcze inną specyfikę: cienie są dosłowne. – W wielu przypadkach taniec nie jest oczywisty, a cień daje widzowi jakieś odniesienie. Nawet, jeśli gdzieś się „zgubi”, może się złapać konkretu z cienia i podążać za nami – dodaje Urbański, absolwent Wydziału Teatru Tańca krakowskiej PWST w Bytomiu.
Cienie dostały w spektaklu głosy. Kobiecy mocny, rockowy, chropawy. Klarnetu, akordeonu. Sopranu. Odtworzonej z pamięci polskiego aktora romskiej kołysanki. Toczy się echem niemiecka stara przyśpiewka „Hejooo”, obok – polska rzewna „Matulu moja”.
Tolerancja to poznanie
Ktoś zapyta, po co te spotkania różnych kultur? Przecież jakoś ze sobą, obok siebie żyjemy. Polaka, Niemca nic nie różni zewnętrznie. Roma, a niepoprawnie politycznie – Cygana – wyróżnia uroda, strój kobiet. I ilość uprzedzeń wobec niego. – Każdy twierdzi, że jest tolerancyjny dla innych kultur, mniejszości narodowych, religii, kolorów skory. To nie jest prawda. Bo trzeba kogoś poznać, by go tolerować. Nie trzeba go lubić, tolerancja polega na zrozumieniu. Stereotypy, uprzedzenia były, są i będą, ciężko jest się ich pozbyć. Zazwyczaj ludzie uczą swoje dzieci „z tymi się nie zadawaj, Cyganie to złodzieje, brudasy”, chociaż niewiele o nas wiedzą. Tak u Romów, jak w każdej innej grupie są różni ludzie. Nie można oceniać przez jednego całej reszty, to tak, jak słyszy się o Polakach na Zachodzie „kombinatorzy, kradną auta” – mówi Inga Mirga.
Romka spotyka się z nietolerancją, jej córki także. – Nikt nam nic nie mówi, ale wystarczą gesty i człowiek się czuje nikim. Wchodzę do sklepu, ktoś łapie za torebkę. Na mszy w kościele kobieta ściska torebkę, zmienia ławkę. To taka pogarda dla drugiego człowieka.
Każdy ma swój talent do szlifowania
– Nasza współpraca polega na tym, by pokazać współistnienie trzech kultur: polskiej, niemieckiej i romskiej, stąd też trzy języki. Pojawiło się sporo tekstów do przetłumaczenia na j. romski – opowiada Karolina Osietzki, koordynatorka projektu z Instytutu Współpracy Kulturalnej z Zagranicą (ifa) przy Niemieckim Towarzystwie Oświatowym. Twórcy spektaklu „Tryn kiereki” sięgnęli do zapomnianych piosenek, śpiewanych niegdyś po polsku, niemiecku, Inga Mirga przekładała je na pieśni po romsku. – Trzeba było sprawdzać ilość i brzmienie sylab, rymy, oddać sens pieśni. Nie zawsze to jest łatwe, bo czasami nie ma słowa, zwrotu romskiego, trzeba znaleźć wyraz podobny czy równoznaczny, pogłowić się – przyznaje Inga. Bardzo się cieszy, że może coś takiego robić. To nie jest pierwsze działanie kulturalne jej rodziny i dzieci romskich, którymi jako asystentka romska zajmuje się od trzynastu lat. – Czuję satysfakcję, że mogę dzieciom pomóc, cieszę się tym, co one potrafią. Nieważne, czy „moje prywatne” dzieci, czy inne, z którymi pracuję, jestem szczęśliwa, kiedy widzę je na scenie. Razem – polskie, niemieckie, romskie. Śmieją się, tańczą, śpiewają, czasem spierają. Każdy ma swój talent, który może szlifować, pokazać, nabierać pewności siebie, praktyki. Poznają się, przestają się „innych” bać. To wszystko przyda im się w życiu – przyznaje Inga Mirga.
Obrazy ze spektaklu pozostają pod powiekami na długo. Podobnie z muzyką Dariusza Kownackiego, akordeonisty i nauczyciela Państwowej Szkoły Muzycznej w Opolu. Brzmi przejmująco.
Tryn kiereki, trzy koła toczą się w spektaklu, pomimo kamyków. Oby w realnym świecie także.
bdo